maciej łebkowski
Maciej Łebkowski

„Kocia Kołyska” - Kurt Vonnegut

in Personal

Słowem wstępu

Muszę szepnąć słówko dlaczego w ogóle zdecydowałem się na tą właśnie książkę. Odpowiedź jest tyleż prosta, co zdumiewająca. Z chamstwa i prostactwa. :) Kolejnym czynnikiem była warstewka kurzu, odkładająca się na, muszę powiedzieć niemałej, kolekcji książek z Gazety. Kocia Kołyska miała być rzekomo książką lekką i przyjemną w czytaniu, pełną zabawnych sytuacji. Wobec takiej wstępnej recenzji nie byłem w stanie nie zdecydować się właśnie na nią.

Akcja zaczyna się ospale

Głównym nurtem akcji jest książka, którą pisze John. Ma ona traktować o tym, co robiły wielkie osobistości w czasie zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę. Zalicza się do nich niewątpliwie Felix Hoenikker, jeden z ojców bomby. Niestety, podczas pisania książki naukowiec ten już nie żył, więc losy Johna zaczęły się splatać z jego trójką dzieci.

Bardzo szybko okazuje się, że nie tylko sam doktor Hoenikker był osobistością wybitną i wielce indywidualistyczną, ale również jego dzieci miały podobne cechy. Zbierając materiały do swojej książki, John zagłębia się w ich zwiariowane i niecodzienne życie, poznając stopniowo religię zwaną Bokononizmem. Bardzo szybko zatapia się w niej i daje temu wyraz opowiadając historię swojego karassu.

Zaczęło się w San Lorenzo

Dalsza część zawiera fragmenty fabuły, które mogą zepsuć przyjemność czytania książki.

W San Lorenzo istniała jedyna regilia - Bokononizm. Jawnie twierdziła ona, że opiera się na kłamstwach i ładnej formie, ale jedynie formie. Zagłębiając się w kolejne wersety Księgi Bokonona czytelnik wpada wręcz w zadumę, jak surrealistyczną wizję prowadzi ta wymyślona na kilkutysięcznej wyspie religia. Nadaje ona niepowtarzalny smak wszystkim zdarzeniom opisanym w powieści Vonneguta. Szczególnie dobrze widać to jeśli spojrzeć na moment przybycia Johna do Republiki San Lorenzo. Fabuła prowadzona do tej pory w sposób dość racjonalny i spokojny nagle zaczyna wariować, przepełniona w absurdem na każdym kroku. Również mieszkańców wyspy nie można nazwać do końca normalnymi - napełnieni słowami Bokonona zdają się trakotować życie jako zło konieczne, nie tracąc przy tym umiejętności rozbawienia czytelnika:

  • Ten Frank Hoenikker jest szczęściarzem. [druga najważniejsza osoba na wyspie, przyp.]
  • Frank Hoenikker jest gówniarzem.
  • Można powiedzieć, że jest pan szczery.
  • Jestem również bogaty.
  • Bardzo się cieszę.
  • Jeśli interesuje pana zdanie eksperta w tych sprawach, to mogę panu zdradzić, że pieniądze wcale nie dają szczęścia.
  • Dziękuję za informację. Dzięki niej uniknę masy kłopotów, bo właśnie miałem zamiar zarobić trochę pieniędzy.

Tego typu dialogi, czasem mniej a czasem bardziej abstrakcyjne, dają wrazenie jakby rozmawiały ze sobą osoby z innych planet. Faktycznie różni ich tylko wspomniana wyżej religia. Bokononizm został wymyślony, aby dać mieszkańcom wyspy nadzieję. Opiera się na kłamstwach, które próbują przedstawić świat w pięknych barwach, oderwać człowieka od trosk i zniechęcić ludzi do przywiązania do ludzkiej formy. Bokonon bowiem ma w sobie wiele ascetyzmu i dystansu do życia.

I to jest moim zdaniem klucz od sukcesu Kociej Kołyski. Można ją rozumieć na wielu płaszczyznach. Osoba szukająca lekkiej książki znajdzie tu humorystyczną powieść, która opowiada o miłości, przygodzie i zwariowanej krainie; z drugiej strony wystarczy zatrzymać się na moment, żeby zobaczyć książke jako parodię religii jako idei. Również tytułowa kocia kołyska jest wyrazem bezsensu niektórych codziennych spraw. "Pole manewru" czytelnika jest bardzo szerokie, a zarazem książka utrzymuje lekką i naprawdę przyjemną w czytaniu formę.

… Bóg pochylił się nisko, kiedy glina w postaci człowieka powstała, rozejrzała się dokoła i przemówiła. Człowiek zamrugał i grzecznie spytał: Jaki jest sens tego wszystkiego?

  • Czy wszystko musi mieć jakiś sens? – spytał Bóg.
  • Oczywiście - odpowiedział człowiek.
  • W takim razie pozostawiam tobie znalezienie sensu tego wszystkiego – powiedział Bóg.

I odszedł.

Zachęcam

Po prostu polecam jak najszybciej przeczytać. Nie bez powodu Kocia Kołyska znalazła się wśród najlepszych książek minionego stulecia.

„I co? I nic. Nie ma żadnego cholernego kota, żadnej cholernej kołyski.”

Was this interesting?

About the author

My name is Maciej Łebkowski. I’m a full stack software engineer, a writer, a leader, and I play board games in my spare time. I’m currently in charge of the technical side of a new project called Docplanner Phone.

Creative Commons License
This work is licensed under a Creative Commons Attribution-ShareAlike 4.0 International License. This means that you may use it for commercial purposes, adapt upon it, but you need to release it under the same license. In any case you must give credit to the original author of the work (Maciej Łebkowski), including a URI to the work.